Moje wrażenia z obsługi MySpace

MySpace to najpopularniejszy (na świecie?) portal „społecznościowy”. Założyłem sobie konto, żeby to cudo obejrzeć. Oto wnioski.

To jeden z najbrzydszych portali, jakie widziałem. Polskie Grono ma dużo lepszą szatę graficzną. MySpace totalnie przeraża mnie:

  • ignorowaniem polskich liter („i tak wszyscy używają angielskiego?”); z wrażenia nie będę ich poniżej używał
  • słabymi mozliwosciami edycji profilu (skórki? portlety?) i nienajlepszym edytorem do bloga (daleko mu do WordPress.com) – który rozsypuje mi to, co pisze, jesli cos poprawiam, kasuje itp.
  • brzydkim dzialaniem pod Najlepsza Przegladarka Internetowa (Opera)
  • fatalnym (!) interfejsem uzytkownika – w intuicyjnych miejscach są reklamy ;)
  • koszmarna iloscia nachalnych i nieatrakcyjnie wpasowanych w szate graficzna reklam (na górze wyswietlaja mi sie „Free Smileys!”, juz je widuje od jakichs pieciu lat, niech ci spammerzy i autorzy spyware juz spadaja z tym bannerem albo chociaz go zmienia)
  • idiotycznie komercyjnymi profilami, wlacznie z durnymi filmami (mam sobie cos dodac do przyjaciól i w ten sposób nabijac komus kase darmowa reklama, nie wydaje mi sie ze mam na to ochote).

Ogólnie – bleeee. Aaa, super. FAQ MySpace’a informuje mnie, ze HTML jest jezykiem programowania. Nie jest. Pisza tez, ze strona moze mi sie rozwalic, gdy ktos gdzies w komentarzu umiesci jakiegos zlosliwego HTML-a. Na wielu stronach ten problem rozwiazano dawno temu (ale chyba nie tam), np. kazac uzywac lekko zmienionego podzbioru HTML-a („BB Code”) lub walidując kod przed wysłaniem go i wycinając podejrzane znaczniki.

Ze strony FAQ najwiekszego portalu spolecznosciowego nie dowiedzialem sie tez, jak zmienic elementy graficzne strony profilu, które – jak widze po innych stronach – mozna zmieniac. Sugeruja spytanie sie ludzi, którzy to zrobili. No i porada miesiaca: „We strongly encourage you to attempt to resolve these issues yourself using the above solutions”.

Bleee.

Następny przykład: wyszukiwanie. Browse Blog Groups » Society & Culture » By Language. Pomyslalem sobie: ale fajnie, zobacze w jakich jezykach sa te grupy blogów (zalozenie chyba bylo rozsadne). Prosze bardzo – mamy tu m. in. nastepujace jezyki:

— WEBCAM GIRLS! —
!! SEX, PICS, THONGS, TWATS, SEX !!
!CRUSHHHHHHHH!
$#!+ happens

Potwierdza to tylko moja teorie, ze we wszelkiego rodzaju wiekszych spolecznosciach internetowych (oryginalnie, mialem taka obserwacje w odniesieniu do gier online) nie sprawdza sie zaufanie, kultura i demokracja, a jedynie dyktatura, kary/nagrody i regula ograniczonego zaufania. Oczywiscie, slabiej dotyczy to MySpace i podobnych miejsc niezorientowanych tematycznie. Kazdy moze opublikowac cokolwiek, w dowolnie chaotycznej formie. I bardzo ladnie. Ale nie mozna tak konstruowac stron, zeby ULATWIAC zla organizacje tresci! Jesli to informacje sa bogactwem tych stron, to nalezy dbac o ich wlasciwa strukture!

Grrr… Przemawia przeze mnie jakis durny idealizm. Chyba cos jakby sie starzeje i przynudzam. Ale dlaczego mierne rozwiązania zdobywają najwięcej oddanych fanów?

300

Jeden z najlepszych filmów, jakie ostatnio oglądałem. Bardzo krwawy, bardzo ładny i bardzo o bohaterach. Nieco pod Leni Riefenstahl podchodzi, biali bohaterowie walczący z barbarzyńskimi, niemęskimi hordami z Azjii. Napisałem recenzję, ale coś źle napisałem i mi ją zniszczyło. Napiszę przy okazji.

Cesarzowa (Curse of the Golden Flower), 2006

Następna chińska superprodukcja. Główny eksportowy reżyser, Zhang Yimou, jego ulubiona aktorka Gong Li i jeden z wielkich amantów kina Hong Kongu – Chow Yun Fat.

Nie da się ukryć – film robi wrażenie. Wszystko jest w nim krwistoczerwone lub złote a żołnierzy na ekranie widać tylu, że poumieraliby z pragnienia, zanim wóz z zapatrzeniem i wodą dojechałby z lewego do prawego skrzydła armii. Multiplikacja postaci jest lepsza niż w „Lord of the Rings”, niestety, z fabułą nieco słabo. Ciężko zrozumieć, jaki jest morał filmu, zdaje się, że „bunt nie popłaca”, „władza ma rację, nawet jak nie ma racji”, albo coś podobnego. Piękne zbroje, scenografia – jedna z najlepszych w historii kina, kilka ładnych walk. Mogę polecić, jeśli ktoś lubi chińszczyznę, nawet z porządną domieszką kiczu. „Promise” było podobną produkcją. Szkoda tylko, że reżyser „Curse…” nakręcił wcześniej kilka tak świetnych filmów (TVP kiedyś coś puszczała), że mam wrażenie, że się… hm… stacza w komercję, trzepiąc kasę pod publiczkę – „przepatriotycznione”, nieznośnie sentymentalne, ociekające strasznymi kosztami kino. Najpierw dobry „Hero”, potem słabszy „Dom Latających”, teraz jeszcze słabsza „Cesarzowa”. Marudzę trochę.

Strona filmu + trailer: tutaj

Aelita (1924)

Nie widziałem całego filmu, tylko fragmenty. Adaptacja powieści sf Aleksieja Tołstoja. Niesamowite kostiumy i dobra scenografia, możliwe, że najlepsza w tym gatunku i w tych latach. Jeśli się nie mylę, fabuła obejmuje rewolucją socjalistyczną na Marsie… Ale podobno ciężko wytrzymać prawie dwie godziny.